Aleksandra Siemieniuk

Mississippi i okolice

O tym dlaczego większość bluesów brzmi tak samo

Muzyka, R. L, 2005, nr 4 (199)

– Jak to możliwe, że nie mylą ci się utwory, które grasz? Przecież one się prawie niczym nie różnią! – zapytał mnie jeden ze znajomych po zakończeniu koncertu. – Jak to nie różnią się? Przecież każdy brzmi inaczej! – pomyślałam, ignorując jego uwagę. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że kiedy zaczynałam słuchać bluesa, miałam na ten temat nieco inne zdanie. Gitarzyści w nieskończoność powtarzali te same motywy, liniom wokalnym brakowało melodii, żaden temat muzyczny nie zapadał w pamięć, na dodatek każdy wykonawca brzmiał tak, jakby kopiował pomysły pozostałych. W tej muzyce nie działo się nic zaskakującego. Jednym słowem – nuda.

Te wrażenia mogły towarzyszyć wielu słuchaczom nie zaznajomionym bliżej z gatunkiem. Z jednej strony to kwestia gustu, z drugiej z pewnością uzasadnione odczucie monotonii. Dlaczego tak się dzieje? Czy można znaleźć zadowalającą odpowiedź na pytanie, dlaczego według niektórych wszystkie bluesy brzmią tak samo? Postaramy się rozwikłać to zagadnienie, omawiając pokrótce, czym jest blues z punktu widzenia wykonawcy oraz muzykologa – jego formę, sposoby powstawania oraz wykonywania. Skupimy się tylko na jego akustycznej odmianie – bluesie ludowym (tradycyjnym), który rozwijał się w Stanach Zjednoczonych już od początków XX wieku, dając podstawę wszystkim późniejszym elektrycznym formom tego gatunku. 

1. Czym jest blues?

Próbując opisać, czym jest blues, trudno opierać się wyłącznie na jego muzycznej formule. Równoznaczne byłoby to z odebraniem mu wielu dodatkowych znaczeń, o istnieniu których wspominają w szczególności wykonawcy i twórcy gatunku. Elementem z pewnością nie mieszczącym się w ramach formalnej charakterystyki bluesa jest jego ranga emocjonalna. W terminach potocznych blues równoważny jest stanowi przygnębienia, melancholii i smutku. Samo pojęcie istnieje w języku angielskim od dawna i stanowi najprawdopodobniej skróconą formę epitetu blue devils (błękitne diabły), w XVI wieku będącego odpowiednikiem zmartwień, kłopotów, trosk i rozterek. Skojarzenie z barwą błękitną nie ma przypadkowego charakteru. Podczas gdy w niektórych kulturach czerń kojarzy się z żałobą, a czerwień z miłością, niebieski dla czarnych Amerykanów odzwierciedlał smutek. [1] Powyższe określenia, chociaż trafne, nie wyczerpują jednak całości znaczenia. Wystarczy pokrótce przyjrzeć się pojawiającym się w bluesowych tekstach terminom. Obok już wymienionych znajdziemy tam następujące: worried (zaniepokojony), lonesome (samotny), low down (podły), bad luck (pech), trouble (kłopoty), jak i wyrażenia związane z różnymi porami dnia – late evening (późny wieczór), sundown (zachód słońca), midnight (północ), fore day (przed świtem) czy early morning (poranek).

strona 1

[1] Na podst. A. SCHMIDT (1988). Historia jazzu, T. 1, Polskie Stowarzyszenie Jazzowe, W-wa, s. 149